Wbrew jesiennej melancholii, w kontrze do docierających do nas wszystkich smutnych wiadomości po raz kolejny udaliśmy się to teatru na komedię. Przewrotność tytułu „Czarna komedia” wyjaśnia się już w pierwszej scenie: kiedy w mieszkaniu bohaterów gaśnie światło, aktorzy poruszają się po scenie z gracją smuklej gazeli, kiedy robi się u nich widno – zamieniają się nagle w słonie w składzie porcelany. Spektakl obfituje w serie pomyłek, dzięki czemu pozwala na całkowity relaks, a przecież… o to nam chodziło!